Przeskocz do treści

Pół roku z życia sklepu z prezentami i gadżetami

12/08/2011

Co mogę powiedzieć z perspektywy półrocznej działalności? Muszę przyznać, że jak wiele osób wspomina, niewiele z pierwotnego harmonogramu i biznesplanu pozostało. Od początku mnożyły się trudności, opóźnienia, przesunięcia i w efekcie wiele z zakładanych działań promocyjnych nie odbyło się lub odbyło znacznie później. Sam efekt wielu spośród z nich również różnił się od oczekiwanych w ten o to sposób powstała wielka chaotyczna masa tworzenia.

Po pół roku GodsToys.pl przemienił się z niewielkiego warszawskiego sklepiku internetowego w znacznie ambitniejszy projekt, który zwiększył dostępny asortyment trzykrotnie. Opracowaliśmy przy tym nową wersje strony i poprawiliśmy szereg błędów technicznych, wizualnych itd. Pracy było naprawdę dużo, a rozczarowań jeszcze więcej i na to musi nastawiać się każdy startupowiec. No poza tymi nielicznymi, których pierwotny zamysł od pierwszych dni chwyci i tylko się rozwija.

Z mojej perspektywy te 6 miesięcy życia GodsToys.pl to pasmo niewielkich sukcesów przelatanych mniejszymi i większymi porażkami. Zawodowymi, prywatnymi – jakoś tak los sprawia, że hartuje człowieka i sprawdza czy dorósł do większego projektu. Myślę, że te początkowe przeciwności i niepowodzenia są właśnie do tego, aby ukształtować charakter, wzmocnić się psychicznie.

Pamiętam własne początki związane z handlem. Gdy sprzedawałem po 20 sztuk masażerów miesięcznie. Pamiętam również radość spowodowaną gdy trafiło się jednorazowe zamówienie na 10 czy dwadzieścia sztuk. Później pierwsze 100 i cały czas strefa komfortu powiększała się. Masażer głowy stawał się coraz bardziej popularny i pojawiały się coraz większe i większe zamówienia. Zgłaszały się agencje reklamowe i dopiero kilka mc później miałem zrozumieć, że rynek wszedł w fazę darmowych próbek i tym samym prawie umarł – dla „nie importerów”…

Jednak z lekkim uśmiechem wspominam stres jaki odczuwałem na początku, gdy miałem „dużo” zamówień i brakowało mi 20 sztuk. Szukanie nowych dostawców, telefony, nerwy, oczekiwania. Kilka mc później nie przejmowałem się, gdy brakowało kilka tysięcy sztuk. Wszystko dzięki tym małym wcześniejszym przeciwnościom losu.

Dlatego każdy startupowiec, choć na pewno nie raz będzie pełen zniechęcenia i zwątpienia. Powinien zrozumieć, że właśnie świat biznesu urabia go i hartuje. Aby był jeszcze lepszy i jeszcze skuteczniejszy w przyszłości i mógł sprostać nowym wyzwaniom.

Dla mnie takim wyzwaniem będzie na pewno okres Świąt Bożego Narodzenia. Spodziewam się znacznie większego ruchu niż obecnie i jednocześnie na dużo bardziej zróżnicowanym asortymencie. W końcu ludzie nie będą już tylko kupować prezentów na wieczory kawalerskie, a dla bliskich w różnym wieku. O ile firma o dużych zasobach finansowych może spokojnie zwiększyć stan produktów na magazynie, oraz zwiększyć okresowo zatrudnienie i tym samym zabezpieczyć się. To o tyle mały startup z coraz większym asortymentem, tego komfortu nie ma. Tym bardziej, że prócz komplikacji asortymentowych mogą nastąpić opóźnienia wywołane pracą poczty czy kurierów o dynamicznych odbiorach prezentów w warszawie nie wspominając. Jednak zamiast drżenia i lęku czuję lekkie podniecenie na samą myśl, ale to może będzie okazja na nowy wpisy za pół roku…

GodsToys.pl – prezenty boskiego pochodzenia… – historia powstania firmy

06/03/2011

Witam,
jakiś rok temu, a może to już dwa… Zniknąłem z tego bloga i poza komentarzami nie udzielałem się. Przyczyną było zakończenie studiów na kierunku Psychologia o specjalności kliniczna. Studia kończyłem zaocznie, co przekreśliło moje plany związane z psychologią. Studiowałem zaocznie ze względu na prowadzoną firmę rodzinną www.iLike.pl – wtedy to był internetowy sklep spożywczy. Jednak projektu nie udało się utrzymac na warszawskim rynku i po roku walki, wnoszeniu 100 kg zamówień na 4 piętro bez windy i podobnych zabawnych wspomnień, pozostały jedynie długi. :)

Feniks z popiołów

Człowiek jednak nie jest taki co by się na długo poddawał – grunt to pamiętać, że porażki są krótkotrwałe i losowe, a sukcesy zależne od nas i długotrwałe:). W zgodzie z tą teorią. Jakiś czas później zacząłem pracować w kawiarni, co chyba nawet tutaj opisywałem. Było to bardzo ciekawe doświadczenie i pozostałbym baristą, gdyby nie fakt, że kończąc studia chciałoby się czegoś więcej niż 900 zł na rękę, a w tamtym miejscu niestety żadnych dalszych perspektyw na rozwój nie było. Z żalem, więc pożegnałem się z ekipą i ekspresem do kawy :(( i okres wakacji wykorzystałem na komplentacje nad sensem istnienia. :)

Plan awaryjny

W międzyczasie po godzinach sprzedawałem różne przedmioty na allegro i wykorzystywałem rabaty z poprzedniego miejsca pracy, aby dorobić do pensji. Udawało się to z różnym skutkiem, ale doprowadziło mnie do nowego etapu. Etapem tym były masażery głowy. „Biznes” ten – początkowo tylko na allegro – otworzyłem mając 200 zł w kieszeni i bodajże już przy drugiej dostawie natrafiłem na – jak wtedy sądziłem – sprzedawcę oszusta, który niespecjalnie przejmował się, że zabrał mi wszystko co miałem ;). Walczyłem o zwrot gotówki 2 mc… ale udało się. Teraz z perspektywy minionego czasu wiem, że oszustem nie był… taki po prostu jest standard wśród polskich hurtowników, że przerzucają się szmelcem :). Ja jednak słabizny sprzedawać Klientom nie chciałem… więc biłem się i pochwalić się mogę, że zawsze wygrywałem. :) Oczywiście znalazłem również wspaniałe firmy z którymi współpracuję, które potrafią zrealizować reklamację, ale odnalezienie ich zajęło mi prawie rok.

Marazm, stagnacja, brak punktów zwrotnych

Następny rok, był mieszaniną porażek z porażkami z drobną domieszką sukcesów ;) Niewiele się działo. Uczyłem się, negocjowałem, poznawałem fantastycznych ludzi – bo okazało się, że kupują ode mnie jedynie ludzie zabawni i wyluzowani :) którzy w parę minut potrafili zarazić mnie na maksa pozytywną energią. Pozdrawiam tutaj wszystkich Zwariowanych Słonecznych ludzi :) Tak czy inaczej sukcesu biznesowego nei było, choć dzięki oszczędności uzbierałem dość by wystartować z „krokiem drugim”.

GodsToys.pl – prezenty boskiego pochodzenia

GodsToys.pl - prezenty boskiego pochodzeniaJednak nie poddając się w końcu dopiąłem swego, wraz ze wspólnikiem i 14 lutego utworzyliśmy GodsToys.pl – sklep internetowy z prezentami boskiego pochodzenia… :) Niestety pierwtonie wystartowac mieliśmy na poczatku stycznia, niestety zły los sprawił, że styczeń stał się „miesiącem płonących komputerów”. :) Mniej obrazowo – chodzi o to, że straciliśmy jednego miesiąca dwa serwery i to znacznie opóźniło moment startu. :)

Pomysł zrodził się we mnie dość dawno – w trakcie poszukiwania kolejnego dostawcy.  Nie znam bowiem sklepu – nawet konkurencyjnego – który oferowałby choć cząstkę tego co myślę, że warto by było wprowadzić do polskich domów, aby mieszkania rozbrzmiały donośnym śmiechem. Jednocześnie myślimy, że wprowadzenie tego asortymentu sprawi, że ludzie będą szczęśliwsi. Częściej będą się śmiać i tym samym dołączymy do niesionej pochodni radosnej strony życia Polaków. :) Z tą myślą… powstaliśmy. :)

www.GodsToys.pl ma stać się miejscem wyjątkowym na tle istniejącej konkurencji. W tej chwili posiadamy prezenty na najróżniejsze okazje od walentynek, po wieczory kawalerskie i panieńskie. Natomiast oferta skierowana jest zarówno do mężczyzn jak i kobiet. Szczególnie polecamy tutaj kule musujące do kąpieli, które są relaksującym wsparciem :). W tej chwili nadal pozostaje dużo do zrobienia, ale znając drogę, którą przebyliśmy, wierzę w sukces. Oczywiście bez wsparcia i życzliwych ludzi, to się nie uda… dlatego zapraszam was, zarówno do współpracy, wsparcia jak i dzielenia się uwagami :)

Zdecydowałem się na ten wpis, ponieważ. 1. Chciałem napisać co robię. 2. Czasem otrzymuje maile z pytaniami czym teraz się zajmuję? czy udzielam gdzieś poradnictwa psychologicznego itd. Aktualnie temat psychologii ograniczam do czytania książek i uczestniczenia w konferencjach lub wykładach jako wolny słuchacz. Całą swoją energię i wysiłek koncentruje na GodsToys.pl

Zapraszam ;)

Kuba

Blog przeniesiony: psycho-cafe.pl

14/04/2010

Logo psycho-cafe.plWitam

tak jak zapowiadałem powstał w końcu! nowy blog ;) Jest on tym razem na bloggerze, ktory umożliwia darmową zmianę domeny… a także dużo większą ingerencję w kod (bez opłat). Przez jakiś czas powinien wystarczyć…

Jest jeszcze sporo do zrobienia… ale wolałbym wprowadzać poprawki sukcesywnie.

Wszystkich dawnych czytelników zapraszam. NIe wiem jak często będzie on uaktualniany, ale będe starał się wrzucać notki przynajmniej raz w tygodniu.

Nowy adres to

www.psycho-cafe.pl

Krótki opis nowego projektu

19/03/2010

Witam serdecznie po dłuższym milczeniu. Działam pracuję, ale niestety nie udało mi się wznowić pisania bloga w innym miejscu. Wybrałem już platformę, pracuję nad logiem i samymi wpisami, aby zachowac ciągłość w przypadku „braku weny”, ale wciąz brak mi całości „obrazu” nowego bloga.

Po co więc piszę?:) Chciałem się pochwalić, bo od chwili milczenia tutaj… udało mi się stworzyć niewielki sklep internetowy www.masazer-glowy.pl na którym sprzedaje, bardzo ciekawy produkt do masowania głowy :) Nie wiem czy znacie „trzepaczkę do jajek” jak to niektórzy złośliwie nazywają, ale jeżeli jeszcze nie próbowaliście z niego korzystać to polecam do wypróbowania. Sam jestem 1,5 roku od pierwszego wykrozystania :) i nadal pamiętam dreszcze, które obiegły całe moje ciało, gdy sprzedawczyni użyła go po raz pierwszy na mnie :)  Zresztą mamy dział z opiniami http://www.masazer-glowy.pl/Home/Comments?page=1 :)

W Warszawie masażer można odebrać osobiście na linii metra, bądź ursynowie, gdzie mieści się fizycznie sklep. Wszystkie inne lokalizacje obsługiwane są za pomocą wysyłki Pocztą Polską. Ceny są do negocjacji zarówno kosztów wysyłki jak i produktu, dlatego zapraszam do mailowania i ćwiczeniu się w sztuce negocjacji :) Zniżka jest zawsze… ale nawet nie wiecie jak mało osób o nią pyta :)

Sklep www.masazer-glowy.pl – zajmuje się zarówno sprzedażą hurtową jak i detaliczną, jesteśmy też na etapie importowania produktów bezpośrednio od producenta. Dlatego zachęcamy do nawiązania współpracy :)

O i to tyle prywaty :)  powstało jeszcze kilka innych projektów, ale może kiedyś pokażę. :)

Zakończenie : Ludzie którzy mają charakter.

07/10/2009

„Ludzie mający charakter postępują właściwie nie dlatego, że myślą, że zmienią przez to świat, lecz dlatego, że nie godzą się na to, by świat ich zmienił.” – Michael Josephson

 

Witam serdecznie!
Jak napewno część z was zauważyła notki mojego autorstwa (Jakub Zieliński ;) zostały ostatnio zaniedbane. Sądziłem, że to się zmieni, ale tematyka wokół, której pierwotnie miałbyć zorientowany blog (uzależnienia, depresja itd.), przestały tak bardzo zaprzątać moją głowę. Lubię być uczciwy, bo sądzę, że każdy na to zasługuje. Projekt Upadki.wordpress.com – miałbyć przeniesiony pod inną domenę… niestety i to okazało sie utrudnione… Migracja nie powiodła się, a w związku z tym, z wielu późniejszych założeń też musiałem zrezygnować – być może to zabiło ducha projektu, który w przyszłości miał stać się portalem… jakim? o tym kiedyś jeszcze tutaj napiszę.

Na tą chwilę, blog oficjalnie zostaje zawieszony. Prawdopodobnie powstanie inny… rozmyty tematycznie od notek o poszukiwaniu pracy, zabawnych sytuacji życia codziennego, refleksji na temat alkoholu itd. ale kiedy i czy powstanie? Czas pokaże…

 

Dziękuję wszystkim czytelnikom za te nieliczne komentarze ;) i maile do mnie :) Wszystkich zainteresowanych rozmową ze mną, zapraszam na:

jakubz(at)poczta.onet.pl

Co dalej z „Upadkami”? Prawdopodobnie póki nie powstanie inne miejsce… to właśnie tutaj, pojawiać będą się wymieszane tematycznie wpisy… ale któż to wie?

Czy inwestorzy powinni bać się tajemniczych statków?

26/09/2009

Artykuł nie jest związany z psychologią, ale może kogoś zainteresuje. Przeklejam cały, na końcu jest źródło i autor.

Czy inwestorzy powinni bać się tajemniczych statków?

Tajemnicza flota od kilku tygodni gromadzi się u wybrzeży Singapuru. Zakotwiczonych statków towarowych, bez załogi i bez załadunku, jest już więcej niż wszystkich amerykańskich i brytyjskich okrętów zbrojnych razem wziętych. To jednak nie mobilizacja militarna, to globalna poczekalnia dla ofiar recesji.

Czegoś takiego nie obserwowaliśmy w całej historii światowego handlu. Normalnie o tej porze roku wypełnione po brzegi statki kursują między największymi portami, aby surowce na czas dotarły do fabryk w Azji, a wyprodukowane przez nie towary zdążyły na Święta Bożego Narodzenia trafić na sklepowe półki w Europie i Stanach Zjednoczonych.

W tym roku sytuacja wygląda diametralnie inaczej – kilka tygodni przed szczytem najgorętszego okresu zakupowego 12% światowej floty towarowej stoi bezczynnie. Ekonomiści woleliby przymknąć oko na to zjawisko i wierzyć, że odbijające się wskaźniki dynamiki PKB i nastroje konsumentów oznaczają faktyczny powrót koniunktury. Prawdopodobnie woleliby również, aby zdjęcia z wód na wschód od Singapuru nie ujrzały światła dziennego.

Miejsce postoju dla bezzałogowych „statków-duchów” wyznaczono pomiędzy Singapurem a południową Malezją, gdzie wybrzeża porośnięte są gęstą, tropikalną dżunglą. Rybacy z okolicznych wiosek kierowani są przez ochronę frachtowców na otwarte wody. Brytyjski dziennikarz, który wybrał się w te okolice donosi, że na niektórych statkach nie ma żywej duszy, a po nienaturalnym poziomie zanurzenia okrętów łatwo ocenić, że stoją one bez załadunku. Każda, nawet najmniejsza łódź zbliżająca się do gigantycznej poczekalni globalnych przewoźników wywołuje przerażenie u nielicznych osób znajdujących się na pokładach – obawiają się oni najazdu piratów, przed którymi nie mieliby najmniejszych szans na obronę. Co oznacza to tajemnicze zjawisko?

Balic Dry odporny na spekulantów
Aby to zrozumieć przenieśmy się o kilka tysięcy mil morskich, do miejsca, z którego koordynowany jest światowy handel i transport morski – do Londynu. To tutaj na giełdzie Baltic Exchange każdego dnia o godz. 13 ponad 400 brokerów sprawdza, ile kosztuje przewóz surowców i sypkich towarów na głównych trasach – np. ile trzeba zapłacić za przewóz 150 tys. ton rudy żelaza z Australii do Chin albo 80 tys. ton węgla z RPA na Tajwan.

Dla inwestorów wskaźnikiem, który obrazuje zmiany cen frachtów w globalnej skali jest indeks Baltic Dry. W przeciwieństwie do giełdowych indeksów nie jest on podatny na manipulację ze strony największych instytucji finansowych, gdyż jego wartości ustalane są wyłącznie w oparciu o rzeczywiste zamówienia na usługi firm transportowych, a dodatkowo nie jest on instrumentem bazowym dla żadnych instrumentów pochodnych, co mogłoby zachęcać spekulantów do wpływania na kurs.

Ceny frachtów w przeddzień kryzysu
W gronie analityków indeks ten uważa się często za jeden z lepszych wskaźników wyprzedzających koniunkturę w globalnym przemyśle oraz na rynkach surowcowych. Kiedy Baltic Dry Index (BDI) zwyżkuje oznacza to, że faktyczny popyt na usługi przewoźników rośnie, zatem kwitnie handel międzynarodowy.

Rekordową wartość ponad 11600 pkt osiągnął w maju 2008, czyli na kilka tygodni przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, gdy Chiny rzutem na taśmę kończyły wielkie projekty budowlane, a wychodzący na jaw kryzys finansowy wydawał się być jeszcze wyłącznie lokalnym problemem USA (kredyty subprime). O tym, jak drastycznie zahamowała światowa wymiana towarowa w kolejnych miesiącach może świadczyć fakt, że w grudniu 2008 r. BDI osiągnął wartość poniżej 700 pkt. W tym samym czasie zakończyła się hossa na rynku surowców, a trudności w pozyskaniu finansowania (kolejny etap kryzysu) wyeliminowały z rynku tysiące międzynarodowych firm.

Chiny kończą ciągnąć światowy handel
W styczniu tego roku Balic Dry odbił się powyżej 1000 pkt. W ciągu pierwszego półrocza Chiny, wykorzystując okazyjnie niskie ceny (i własne nadwyżki finansowe), uzupełniały zapasy metali i innych surowców w tempie nie obserwowanym nawet przed latem 2008 r. Było to jednym z najważniejszych czynników pobudzających światową gospodarkę.

W czerwcu BDI zbliżył się w okolice 4300 pkt, czyli odrobił prawie połowę spadków z drugiej połowy 2008 r. Wzrost tego indeksu o kilka tygodni wyprzedzał powrót kupujących na rynek miedzi i innych surowców. Jednak wiara, że taki stan rzeczy może być długotrwały, to złudzenia pozbawione racjonalnych podstaw.

Korporacje międzynarodowe (głównie handlujące metalami przemysłowymi) prezentując zaskakująco dobre wyniki za drugi kwartał 2009 r., przestrzegały inwestorów, że nienaturalnie wysokie zamówienia ze strony Chin zaczynają wysychać. Jeśli to niewystarczający argument, to dodajmy, że władze Państwa Środka negocjując z takimi firmami jak Rio Tinto czy BHP Billiton, zdołały uzyskać rabaty rzędu 30-40% na ceny metali obowiązujące do końca 2010 r.

Przewoźnicy opuszczają kotwice
Od szczytów z czerwca do połowy września 2009 r. BDI spadł o 43%. Analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg szacują, że do końca roku koszt wyczarterowania statku towarowego wielkości Statuy Wolności (w branży transportowej rozmiar ten określa się mianem capesize) spadnie o połowę, z ok. 38 tys. USD za dobę do 18 tys. USD.

Stawki frachtowe spadły przeciętnie od tegorocznych rekordów o ok. 56%, a organizacja OECD prognozuje, że światowa wymiana towarowa będzie w 2009 r. o 16% niższa niż przed rokiem. Ceny transportu drogą morską różnią się znacząco dla poszczególnych typów okrętów, ale ogólna tendencja przemawia zdecydowanie na niekorzyść przewoźników. Ponad rok temu wyczarterowanie tankowca Aframax (ok. 80-120 tys. ton) na jeden dzień kosztowało 50 tys. USD, obecnie jest to nieco ponad 5500 USD za dobę.

Trudno się dziwić, że statki przestają kursować, skoro ich właściciele muszą dopłacać do interesu. Jeden z największych na świecie przewoźników, firma Maersk, w pierwszym półroczu 2009 r. po raz pierwszy w 105-letniej historii działalności odnotowała stratę.

Nowych statków przybywa szybciej niż kiedykolwiek
Popytowa część rynku to tylko jedna strona medalu. Tajemnicze zgromadzenie olbrzymich frachtowców na wodach pomiędzy Singapurem i Malezją po części wyjaśniać może przemysł stoczniowy. W tym roku, według firmy Fearnley Consultants A/S, światowe stocznie oddadzą do użytku 146 okrętów o najwyższym tonażu (capesize to statki przewożące powyżej 172 tys. ton), a to oznacza wzrost liczebności floty (wyłącznie w tej kategorii wagowej) o 28%.

Dyrektor największego londyńskiego brokera morskiego, firmy Clarksons, szacuje, że podaż (mierzona tonażem floty) wzrośnie w tym roku łącznie o ok. 12%., przy jednoczesnym spadku popytu na transport kontenerów o ok. 8%.

Produkcja statków rządzi się swoimi prawami. Zamówienia składane są przeważnie z trzyletnim wyprzedzeniem, dlatego niezwykle trudno planować posunięcia. W tym roku na wody wpłyną okręty, które zamawiano w 2006 i 2007 r., czyli w okresie najlepszej koniunktury. Południowokoreańskie stocznie odpowiedzialne za ok. 40% globalnego rynku miały do tej pory ręce pełne roboty, obecnie narzekają na zupełny brak zamówień. W 2005 r. paniczna wręcz fala zamówień wynikała z faktu, że tonaż dostępnej floty przewyższał zapotrzebowanie zaledwie o 0,7%, a w portach tworzyły się kolejki. Na wystąpienie podobnych warunków w najbliższych latach branża stoczniowa i przewoźnicy morscy nie powinni liczyć.

Jakie z tego wnioski dla inwestorów?
Dla przeciętnego inwestora powyższe fakty mogą nie nieść jednoznacznych wniosków. Ceny akcji idą przecież w górę od pół roku, a giełda według ekonomistów podobno wyprzedza o kilka miesięcy zjawiska zachodzące w realnej gospodarce. Za kilka miesięcy sezon świątecznych zakupów może jednak przynieść zimny prysznic.

Sądząc po zamierającym ruchu morskim czy kilkudziesięcioprocentowych spadkach eksportu w największych gospodarkach świata można sądzić, że Amerykanie i Europejczycy nie potrzebują więcej konsol do gry i telefonów komórkowych z Azji – przynajmniej w tym roku. Warto więc liczyć się ze scenariuszem, że zimą Mikołaj przyniesie rózgę ekonomistom zbyt powierzchownie oceniającym rzeczywistość.

Źródło: Raport Open Finance, Łukasz Wróbel. 

Czy inwestorzy powinni bać się tajemniczych statków?

Tajemnicza flota od kilku tygodni gromadzi się u wybrzeży Singapuru. Zakotwiczonych statków towarowych, bez załogi i bez załadunku, jest już więcej niż wszystkich amerykańskich i brytyjskich okrętów zbrojnych razem wziętych. To jednak nie mobilizacja militarna, to globalna poczekalnia dla ofiar recesji.

Czegoś takiego nie obserwowaliśmy w całej historii światowego handlu. Normalnie o tej porze roku wypełnione po brzegi statki kursują między największymi portami, aby surowce na czas dotarły do fabryk w Azji, a wyprodukowane przez nie towary zdążyły na Święta Bożego Narodzenia trafić na sklepowe półki w Europie i Stanach Zjednoczonych.

W tym roku sytuacja wygląda diametralnie inaczej – kilka tygodni przed szczytem najgorętszego okresu zakupowego 12% światowej floty towarowej stoi bezczynnie. Ekonomiści woleliby przymknąć oko na to zjawisko i wierzyć, że odbijające się wskaźniki dynamiki PKB i nastroje konsumentów oznaczają faktyczny powrót koniunktury. Prawdopodobnie woleliby również, aby zdjęcia z wód na wschód od Singapuru nie ujrzały światła dziennego.

Miejsce postoju dla bezzałogowych „statków-duchów” wyznaczono pomiędzy Singapurem a południową Malezją, gdzie wybrzeża porośnięte są gęstą, tropikalną dżunglą. Rybacy z okolicznych wiosek kierowani są przez ochronę frachtowców na otwarte wody. Brytyjski dziennikarz, który wybrał się w te okolice donosi, że na niektórych statkach nie ma żywej duszy, a po nienaturalnym poziomie zanurzenia okrętów łatwo ocenić, że stoją one bez załadunku. Każda, nawet najmniejsza łódź zbliżająca się do gigantycznej poczekalni globalnych przewoźników wywołuje przerażenie u nielicznych osób znajdujących się na pokładach – obawiają się oni najazdu piratów, przed którymi nie mieliby najmniejszych szans na obronę. Co oznacza to tajemnicze zjawisko?

Balic Dry odporny na spekulantów
Aby to zrozumieć przenieśmy się o kilka tysięcy mil morskich, do miejsca, z którego koordynowany jest światowy handel i transport morski – do Londynu. To tutaj na giełdzie Baltic Exchange każdego dnia o godz. 13 ponad 400 brokerów sprawdza, ile kosztuje przewóz surowców i sypkich towarów na głównych trasach – np. ile trzeba zapłacić za przewóz 150 tys. ton rudy żelaza z Australii do Chin albo 80 tys. ton węgla z RPA na Tajwan.

Dla inwestorów wskaźnikiem, który obrazuje zmiany cen frachtów w globalnej skali jest indeks Baltic Dry. W przeciwieństwie do giełdowych indeksów nie jest on podatny na manipulację ze strony największych instytucji finansowych, gdyż jego wartości ustalane są wyłącznie w oparciu o rzeczywiste zamówienia na usługi firm transportowych, a dodatkowo nie jest on instrumentem bazowym dla żadnych instrumentów pochodnych, co mogłoby zachęcać spekulantów do wpływania na kurs.

Ceny frachtów w przeddzień kryzysu
W gronie analityków indeks ten uważa się często za jeden z lepszych wskaźników wyprzedzających koniunkturę w globalnym przemyśle oraz na rynkach surowcowych. Kiedy Baltic Dry Index (BDI) zwyżkuje oznacza to, że faktyczny popyt na usługi przewoźników rośnie, zatem kwitnie handel międzynarodowy.

Rekordową wartość ponad 11600 pkt osiągnął w maju 2008, czyli na kilka tygodni przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, gdy Chiny rzutem na taśmę kończyły wielkie projekty budowlane, a wychodzący na jaw kryzys finansowy wydawał się być jeszcze wyłącznie lokalnym problemem USA (kredyty subprime). O tym, jak drastycznie zahamowała światowa wymiana towarowa w kolejnych miesiącach może świadczyć fakt, że w grudniu 2008 r. BDI osiągnął wartość poniżej 700 pkt. W tym samym czasie zakończyła się hossa na rynku surowców, a trudności w pozyskaniu finansowania (kolejny etap kryzysu) wyeliminowały z rynku tysiące międzynarodowych firm.

Chiny kończą ciągnąć światowy handel
W styczniu tego roku Balic Dry odbił się powyżej 1000 pkt. W ciągu pierwszego półrocza Chiny, wykorzystując okazyjnie niskie ceny (i własne nadwyżki finansowe), uzupełniały zapasy metali i innych surowców w tempie nie obserwowanym nawet przed latem 2008 r. Było to jednym z najważniejszych czynników pobudzających światową gospodarkę.

W czerwcu BDI zbliżył się w okolice 4300 pkt, czyli odrobił prawie połowę spadków z drugiej połowy 2008 r. Wzrost tego indeksu o kilka tygodni wyprzedzał powrót kupujących na rynek miedzi i innych surowców. Jednak wiara, że taki stan rzeczy może być długotrwały, to złudzenia pozbawione racjonalnych podstaw.

Korporacje międzynarodowe (głównie handlujące metalami przemysłowymi) prezentując zaskakująco dobre wyniki za drugi kwartał 2009 r., przestrzegały inwestorów, że nienaturalnie wysokie zamówienia ze strony Chin zaczynają wysychać. Jeśli to niewystarczający argument, to dodajmy, że władze Państwa Środka negocjując z takimi firmami jak Rio Tinto czy BHP Billiton, zdołały uzyskać rabaty rzędu 30-40% na ceny metali obowiązujące do końca 2010 r.

Przewoźnicy opuszczają kotwice
Od szczytów z czerwca do połowy września 2009 r. BDI spadł o 43%. Analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg szacują, że do końca roku koszt wyczarterowania statku towarowego wielkości Statuy Wolności (w branży transportowej rozmiar ten określa się mianem capesize) spadnie o połowę, z ok. 38 tys. USD za dobę do 18 tys. USD.

Stawki frachtowe spadły przeciętnie od tegorocznych rekordów o ok. 56%, a organizacja OECD prognozuje, że światowa wymiana towarowa będzie w 2009 r. o 16% niższa niż przed rokiem. Ceny transportu drogą morską różnią się znacząco dla poszczególnych typów okrętów, ale ogólna tendencja przemawia zdecydowanie na niekorzyść przewoźników. Ponad rok temu wyczarterowanie tankowca Aframax (ok. 80-120 tys. ton) na jeden dzień kosztowało 50 tys. USD, obecnie jest to nieco ponad 5500 USD za dobę.

Trudno się dziwić, że statki przestają kursować, skoro ich właściciele muszą dopłacać do interesu. Jeden z największych na świecie przewoźników, firma Maersk, w pierwszym półroczu 2009 r. po raz pierwszy w 105-letniej historii działalności odnotowała stratę.

Nowych statków przybywa szybciej niż kiedykolwiek
Popytowa część rynku to tylko jedna strona medalu. Tajemnicze zgromadzenie olbrzymich frachtowców na wodach pomiędzy Singapurem i Malezją po części wyjaśniać może przemysł stoczniowy. W tym roku, według firmy Fearnley Consultants A/S, światowe stocznie oddadzą do użytku 146 okrętów o najwyższym tonażu (capesize to statki przewożące powyżej 172 tys. ton), a to oznacza wzrost liczebności floty (wyłącznie w tej kategorii wagowej) o 28%.

Dyrektor największego londyńskiego brokera morskiego, firmy Clarksons, szacuje, że podaż (mierzona tonażem floty) wzrośnie w tym roku łącznie o ok. 12%., przy jednoczesnym spadku popytu na transport kontenerów o ok. 8%.

Produkcja statków rządzi się swoimi prawami. Zamówienia składane są przeważnie z trzyletnim wyprzedzeniem, dlatego niezwykle trudno planować posunięcia. W tym roku na wody wpłyną okręty, które zamawiano w 2006 i 2007 r., czyli w okresie najlepszej koniunktury. Południowokoreańskie stocznie odpowiedzialne za ok. 40% globalnego rynku miały do tej pory ręce pełne roboty, obecnie narzekają na zupełny brak zamówień. W 2005 r. paniczna wręcz fala zamówień wynikała z faktu, że tonaż dostępnej floty przewyższał zapotrzebowanie zaledwie o 0,7%, a w portach tworzyły się kolejki. Na wystąpienie podobnych warunków w najbliższych latach branża stoczniowa i przewoźnicy morscy nie powinni liczyć.

Jakie z tego wnioski dla inwestorów?
Dla przeciętnego inwestora powyższe fakty mogą nie nieść jednoznacznych wniosków. Ceny akcji idą przecież w górę od pół roku, a giełda według ekonomistów podobno wyprzedza o kilka miesięcy zjawiska zachodzące w realnej gospodarce. Za kilka miesięcy sezon świątecznych zakupów może jednak przynieść zimny prysznic.

Sądząc po zamierającym ruchu morskim czy kilkudziesięcioprocentowych spadkach eksportu w największych gospodarkach świata można sądzić, że Amerykanie i Europejczycy nie potrzebują więcej konsol do gry i telefonów komórkowych z Azji – przynajmniej w tym roku. Warto więc liczyć się ze scenariuszem, że zimą Mikołaj przyniesie rózgę ekonomistom zbyt powierzchownie oceniającym rzeczywistość.

Źródło: Raport Open Finance, Łukasz Wróbel.

Czy fora dyskusyjne mogą być źródłem wsparcia?

24/09/2009

Podsumowanie pracy magisterskiejsilhouette

W końcu po długiej przerwie… postanowiłem fragment z wynikami opublikować. Miałem napisać już dawno, ale zawsze coś wypadało… Po części za opóźnienia można obwinić badanie, które choć ambicje były duże (o udział w badaniu poprosiłem około 1300 osób)… Nie wyszło (o tym przeczytacie w ograniczeniach badania). Jednak obiecałem większości z was… i sumienie mnie gryzie ;) Dlatego przesyłam ten o to fragment pracy…

     Drogą wyjaśnienia. Nie nazywam się Artur Z. a Jakub Zieliński. Pseudonimu używałem ze względu na uczestniczenie w niektórych forach/gronach, a nie chciałem aby moja osoba była powiązania w jakikolwiek sposób z badaniem. Przepraszam za wprowadzenie w błąd. Cała reszta się zgadza ;) Czyli pomogliście mi napisać pracę magisterską i badanie było anonimowe ;)

     Praca dedykowana jest Mateuszowi P. z którym dość blisko się znałem (w internecie + trochę w realu), a który nie otrzymał wystarczającej ilości wsparcia, by dalej być z nami. To był taki punkt zwrotny przy wyborze tematu pracy/życia, chciałem sprawdzić, czy fora/grona pomagają… zmierzyć czy istnieją jakieś różnice… zrobić krok w badaniach…

     Celem badania było sprawdzenie czy fora wspierające skupione wokół tematyki problematycznej (depresje, samobójstwa itd.), gdzie użytkownicy otwierają się przed „obcymi” wyrażając własne lęki i obawy – mogą być źródłem wsparcia. Ponadto interesowało nas, czy rodzaj aktywności wpływa na poziom wsparcia. Innymi słowy czy czytanie bądź pisanie ma wpływ na poziom naszego wsparcia.

1.1.   Wnioski z badań

Badając, czy osoby będące uczestnikami na forach neutralnych mają istotnie wyższy poziom wsparcia od osób korzystających z for wspierających. Zakładaliśmy zgodnie z teorią, na której oparta jest skala SWS, że uczestnicy for neutralnych będą odczuwali wyższy poziom wsparcia. Jest to zgodne z założeniem, że wysoki poziom wsparcia wzmacnia naszą odporność i sprzyja zachowaniu zdrowia psychicznego. W takim wypadku osoby, które nie mogą liczyć na oparcie wśród swoich bliskich, osoby opuszczone, odizolowane od społeczeństwa, wcześniej czy później popadają w depresję czy zapadają na inne choroby i to właśnie one powinny znaleźć się na forach wspierających poszukując pomocy, a tym samym wykazując niższe wyniki.

     Rozpoczynając analizę uznałem, że opiszę wyniki dla poszczególnych typów wsparcia, zachowując wcześniejszą kolejność i rozpoczynając od najbardziej ogólnych.

     Założenie, że na forach neutralnych znajdują się osoby z wyższym poziomem wsparcia ogólnego, zarówno w rodzinie, jak i wśród dalszych krewnych i kolegów ze szkoły, zostało potwierdzone. Można, więc przypuszczać, że nie potrzebują oni pomocy internetowej, bo mają wystarczające zasoby, by otrzymać wzmocnienie od najbliższych.

     Odwrotnie sytuacja ma się w przypadku uczestników for wspierających, których niższe wyniki dla wsparcia (w grupach rodzice, rodzeństwo inni krewni) wskazywałyby, że ludzie Ci są bardziej osamotnieni, mają słabszą sieć społecznych kontaktów i zapewne rzadziej mogą korzystać z pomocy udzielanej przez najbliższych. Uzasadnia to skłonność do poszukiwania pomocy online.

     Kolejne z założeń – wsparcie dla grup znajomi online i znajomi tylko online będzie istotnie wyższe po okresie dwóch tygodni – co hipotetycznie uznajemy jako oddziaływanie wspomagające grupy. Badania wskazują jednak na tendencję odwrotną. Wyniki w drugim pomiarze są niższe w porównaniu do wcześniej zarejestrowanych. Możliwym wytłumaczeniem zjawiska jest czas przeprowadzania badania. Jak już wspominałem, rozpoczynało się ono w okresie przed bożonarodzeniowym, kiedy wieludsc00010 z nas najdotkliwiej odczuwa samotność. Często sytuacja ta przybiera charakter kryzysowy, a to z kolei wymusza poszukiwanie wsparcia. Jeżeli więc nasi ankietowani zwiększyli swoją aktywność na forach rozmawiając w wątkach poświęconych świętom i obawom związanym z nimi i jeśli otrzymali w dyskusjach poszukiwane wsparcie, mogłoby to spowodować wyższy wynik w pierwszym pomiarze. Trudno byłoby przekroczyć go przy drugim badaniu, które przypadło na „okres neutralny”. Jest to z pewnością interesujące zjawisko, które warto zbadać w przyszłości.

     Inną „anomalią” są wyniki wsparcia dla kolegów z osiedla dla grupy wspierającej, gdzie pierwszy pomiar pokazał niższy wynik niż drugi – podważając „efekt świąt”. Można to tłumaczyć brakiem kontaktu, związanym z wyjazdami kolegów do rodzin, a późniejszy wzrost ich powrotem.

     Innym ciekawym wynikiem jest analiza poziomu wsparcia pod względem ilości pisanych postów. Gdzie wykazano istotne różnice tylko w przypadku for neutralnych. Jest to o tyle interesujące, że teoretycznie zakładaliśmy, że to w grupach wspierających czynnik pisanie/czytanie powinien mieć znaczący wpływ na samopoczucie. Tymczasem nie udało się zaobserwować żadnej istotnej różnicy.

     W przypadku for neutralnych osoby piszące dużo wiadomości miały wyższy poziom wsparcia od osób, które pisały mało wiadomości. W grupie Inni sytuacja przedstawia się odwrotnie. Wyniki te dotyczą jedynie pomiaru drugiego, ale być może są one spowodowane odnowieniem się kontaktów z rodziną. Zabrakło tu niestety rozróżnienia, z których dokładnie for neutralnych pochodziły „wyższe” wyniki. Być może niektóre, np. „wedwoje.pl” sprzyjało opowieściom o przeżytym wspólnie z małżonkiem/żoną święcie.

     Idąc dalej drogą analizy, można powiedzieć, że w przypadku wsparcia informacyjnego otrzymaliśmy wyniki nieco zaskakujące. Ten rodzaj wsparcia jest związany z przekazywaniem człowiekowi rad, ważnych informacji, co wydawałoby się, że sprzyja wirtualnej wymianie poglądów. Tymczasem w badaniu prawie nie otrzymaliśmy istotnych wyników. Badanie pod kątem pierwszego i drugiego pomiaru mówi nam, że tak jak i wcześniej użytkownicy for neutralnych wykazują wyższy poziom wsparcia informacyjnego aniżeli użytkownicy for wspierających, co można by tłumaczyć większą otwartością na dialog w domach osób z for neutralnych? Pojawia się tu pewna anomalia której warto przyjrzeć się bliżej, mianowicie w pierwszym pomiarze w roli wspierających występują koledzy ze szkoły/uczelni, a przy ponownym badaniu ich miejsce zastępują osoby z grupy inni krewni. Jest to być może optymistyczny sygnał, że „efekt świąt” utrzymuje się długo (nawet po upływie dwóch tygodni)?

     Przyglądając się wynikom bez rozróżnienia na fora wspierające i neutralne udało się uzyskać istotny wynik dla Znajomych online i real, którzy w pierwszym pomiarze wykazali wyższy poziom wsparcia. Raz jeszcze nasuwa się wniosek, że może to być spowodowane „efektem świąt”.

     Zapoznawszy się wnikliwie z pytaniami, które przypisano użytej w badaniach skali:

  1. „Cierpliwie tłumaczą, gdy czegoś nie rozumiem;
  2. Ostrzegają mnie, gdy grozi mi niebezpieczeństwo;
  3. Przy podejmowaniu ważnych decyzji ich rady okazały się cenne;
  4. Zdarza się, że celowo wprowadzają mnie w błąd.” (Kmiecik Baran 2000 s. 53),

     możemy zrozumieć, czemu tej formy pomocy badania nie odczuwali. Fora internetowe owszem pozwalają nam uzyskać odpowiedzi na postawione pytania, ale często towarzyszą tym wypowiedziom: brak spokoju i cierpliwości ze strony wspierających. Osoby, które są na forach od lat, przeważnie odsyłają do wcześniejszych dyskusji, gdzie odpowiadano już na pytania – co można uznać za brak cierpliwości. Drugie pytanie z ankiety dotyczące zagrożeń, również nie pasuje do specyfiki grup online, która zwykle dowiaduje się „po” wydarzeniu, ze względu na impulsywny charakter tego działania. Właściwie chyba dopiero pytanie trzecie ma odzwierciedlenie w życiu grup wirtualnych, gdzie w toczących się dyskusjach trwa wymiana argumentów na poruszane przez użytkowników tematy. 

     Zgodnie z przypuszczeniami, także w przypadku wsparcia instrumentalnego (konkretna pomoc, pożyczenie pieniędzy, zrobienie zakupów itd.), osoby z for neutralnych mogą liczyć na większe wsparcie w świecie rzeczywistym niż osoby piszące na forach wspierających. Raz jeszcze najbardziej wspierającą grupą okazali się rodzice, co może wskazywać na wciąż silne więzi rodzinne. Choć wynik równie dobrze może być spowodowany dominującą grupą wiekową (15-26 lat) wśród przebadanych.

     Także i we wsparciu instrumentalnym udało nam się uzyskać istotnie wyższe wyniki na forach wspierających dla grupy znajomi online, choć wyniki te pojawiły się w pierwszym pomiarze, co można wytłumaczyć wpływem okresu świątecznego. Wynik ten może wskazywać, że znajomi online są ważną częścią życia badanych użytkowników i w chwili kryzysu otrzymują od nich wsparcie.  

     Hipotezę „świąteczną” zdaje się potwierdzać wyższy wynik dla rodziców w pierwszym pomiarze, kiedy na pewno byli bardziej skłonni pomagać, ofiarowywać prezenty i dzielić się materialnie – co jest szczególnie akcentowane zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia..

Sens życia     Punktem na który warto zwrócić uwagę jest średni poziom wsparcia instrumentalnego, który okazuje się wyższy aniżeli np.: wsparcie emocjonalne czy wartościujące. Można zadać sobie pytanie, czy jest to potwierdzenie obserwowanej tendencji do zastępowania czułości, materialną pomocą. Jednak równie prawdopodobnym wytłumaczeniem tego wyniku, jest „mierzalność” pomocy instrumentalnej, którą łatwiej dostrzec i łatwiej ofiarować. W przeciwieństwie do wsparcia wartościującego  (dające odczuć, że jednostka jest zdolna do sprawnego funkcjonowania, pokonania przeciwności i życia w grupie), gdzie trudniej jest skutecznie zaszczepić w bliskim, że jest zdolny do pokonania przeciwności.

     Jednak także w tym przypadku, choć średnie wyniki są niższe niż we wsparciu instrumentalnym, użytkownicy for neutralnych mogą liczyć na większe wsparcie. Wyjątek stanowi grupa znajomi online, gdzie użytkownicy grup wspierających otrzymują wyższy poziom wsparcia. Podobnie jak wcześniej, tak i tym razem w pierwszym pomiarze zaobserwowaliśmy wyższy wynik, co można wyjaśnić efektem świąt.

     Interesujący jest wynik dla grupy wspierającej, gdzie zabrakło takich grup jak rodzice, rodzeństwo, inni krewni. Może to wskazywać na realny brak więzi w rodzinie, co prawdopodobnie przekłada się na problemy adaptacyjne i skłonność do zachowań i myśli depresyjnych. Brak istotnych wyników, nasuwa pytanie jak wyglądają relacje w danej rodzinie? Czy ten brak wsparcia jest spowodowany krytyczną postawą wobec swoich bliskich? Bądź długotrwałych konfliktów? Zadając te pytania warto przyjrzeć się kolejnej ze skal.

     Wydaje się, że nie jest zaskoczeniem, że w przypadku wsparcia emocjonalnego (dające do zrozumienia, że można polegać na danej grupie/osobie i szukać u niej pomocy) istnieją znaczne różnice. Osoby depresyjne wykazują znacznie niższe wyniki od osób korzystających z for neutralnych, co jest zgodne z wcześniej zaobserwowaną tendencją.dziewczynka-z-mleczem

     To, co przykuwa uwagę to znaczne różnice w wartościach dla poziomu wsparcie w obu grupach. Średnie w żadnej z innych skal nie wykazały tak rozbieżnych wyników. Jest to jak gdyby punkt podsumowujący obraz relacji użytkowników for wspierających, którzy wydają się opuszczeni i osamotnieni na tle grupy neutralnej.

     Podsumowując powyższe wnioski, warto zauważyć, że podczas szukania chętnych do badania zaobserwowałem znaczną przewagę kobiet pod względem liczebności na forach wspierających. Jest to zgodne z kobiecą tendencją do dzielenia się swoimi uczuciami. Jednocześnie dwa przypadki skutecznych zamachów samobójczych dotyczyło mężczyzn, co również zgadzałoby się z powszechną opinią/statystykami, że choć kobiety częściej chorują na np. depresję i częściej podejmują próby samobójcze, to jednak są one mniej skuteczne.

     Inna obserwacja dotyczy takich grup jak sąsiedzi oraz nauczyciele, które nie wykazały istotnych różnic w żadnej ze skali. Nie jest jednak jasne, co jest przyczyną takiej sytuacji. Być może nasze osiedla sprawiają, że stajemy się anonimowi, a nauczyciele nie okazują wsparcia?

1.2.   Ograniczenia pracy

Biorąc pod uwagę powyższe wyniki, warto pamiętać o popełnionych błędach i krytycznie odnieść się do następujących elementów badania.

     Należy pamiętać o zakresie wiekowym przebadanej grupy, który waha się od 15 do 53 roku życia, a zatem grupa była bardzo zróżnicowana w rozwoju psychicznym. Nie udało się niestety wyłonić grupy bardziej zbliżonej psychorozwojowo, ze względu na małą ilość wypełnionych podwójnie ankiet.

     Warto również zwrócić uwagę na dysproporcje w liczebności dotyczące płci. Jedynie 10-ciu mężczyzn wypełniło obie ankiety przy 64-ech kobietach.

     Kolejne zastrzeżenia dotyczą samego narzędzia, które nie było przystosowane do tak zróżnicowanej wiekowo grupy. Wiele pytań okazało się całkowicie pozbawionych sensu dla badanych. Np. pytanie o „udzielane wsparcie przez kolegów ze szkoły” w przypadku osoby 53 letniej jest całkowicie nietrafione – a jednak badani musieli zaznaczyć jakąś odpowiedź, co zakłóciło wyniki. Podobnie osoby w wieku 27-30 lat zgłaszały w wysyłanych mailach, że w ich życiu najważniejszymi osobami są partnerzy czy małżonkowie, a takiej grupy zabrakło w kwestionariuszu.

     Kolejnym błędem okazał się dwutygodniowy okres inkubacji i oczekiwanie, że badani będą po tym okresie pamiętali swoje nicki. Przy tego typu badaniach lepiej byłoby wykorzystać email, ewentualnie datę urodzenia, jako punkty identyfikacyjne. Są one bowiem na tyle unikalne, że zmniejszyłyby ilość utraconych wyników, a jednocześnie nie narażają tak bardzo anonimowości – zwłaszcza prośba o datę urodzenia. Należy tutaj zwrócić uwagę, że o udział w badaniu poproszono aż 1300 osób! Drugą ankietę wypełniło już tylko 130 osób, a po weryfikacji zakwalifikowano tylko 74 ankiet. Stracono w sumie około 300 wyników (pierwsze + drugie badanie). Wiele osób sygnalizowało, że wypełnia drugi raz ankietę, ale nie pamiętają użytego wcześniej nicku. Dlatego poruszana tu kwestia wydaje się istotna.

     Dodatkowym czynnikiem zakłócającym wyniki, był specyficzny okres w którym przeprowadzono badanie. Rozpoczęto je tuż przed okresem Świąt Bożego Narodzenia, co nie jest momentem neutralnym w naszym życiu. To właśnie w tym okresie, wiele osób odczuwa dotkliwiej samotność (wzrost liczby samobójstw), czy też odwrotnie – czuje się mniej opuszczona.

     Czasu dotyczył jeszcze jeden z popełnionych błędów. Choć wysyłanie wiadomości następowało systematycznie i zgodnie z procedurą (według określonej kolejności powtarzanej w obu pomiarach), to jednak nie istniał żaden sposób kontroli, kiedy ankieta została wypełniona. Badani, choć otrzymywali wiadomość określonego dnia, mogli wypełnić ankietę np. tydzień później i otrzymać drugą ankietę tylko tydzień po pierwszej – co mogło mieć wpływ na wynik.

     Kolejnym z ważnych czynników jest pierwotny podział na grupy. Warto przypomnieć, że każde z for (w sumie około 9) początkowo podzielone było na cztery grupy: starych aktywnych użytkowników, starych nieaktywnych użytkowników, nowych aktywnych i nowych nieaktywnych użytkowników. Niestety z powodu niskiej ilość danych, podział został zastąpiony grupami: fora wspierające oraz neutralnymi. Oznacza to, że wśród użytkowników for wspierających pewną część być może stanowią osobnicy nieaktywni na danym forum, którzy zostali „przywołani”, aby wypełnić ankietę. Dodatkowo wymieszały się wyniki użytkowników z takich for jak np. psychotekst (mocno wspierające z moderacją i opieką osób związanych z psychologią) z forum depresja (ma luźniejszą, mniej profesjonalną formę, gdzie dopuszczalna jest otwarta krytyka oraz agresja słowna) to wymieszanie na pewno wpłynęło na otrzymane wyniki.

     Innym błędem był brak pytania o „ważne sytuacje życiowe”, które mogły wydarzyć się u ankietowanych. Okres świąt bądź czas, kiedy dana osoba wypełniała ankietę, mógł być kojarzony z jakimś ważnym przykrym bądź radosnym doświadczeniem. Np. ktoś bliski mógł popełnić samobójstwo, umrzeć, czy narodzić się. Warto w następnych badaniach zadbać o kontrolę takich czynników, choćby pytając o to czy wydarzyło się coś znaczącego, co mogłoby wpłynąć na wyniki wypełnionej ankiety, dając jednocześnie pole do otwartych komentarzy w przypadku odpowiedzi twierdzącej.

1.3.   Co warto badać w dalszych badaniach?

Choć wyniki przeprowadzonego badania nie odpowiedziały rzetelnie na żadne z wcześniej postawionych problemów. Stały się inspiracją do postawienia nowych pytań.

     Prace nad depresją (np. teoria triady depresyjnej A. Becka (za: Sęk H. 2006) wskazują na zaburzone trzy obszary poznawcze: negatywne myśli o sobie, o świecie i o przyszłości. Grupa badana jest zróżnicowana na wielu płaszczyznach. Otrzymane w pracy wyniki mogą dotyczyć, więc nie tyle realnych różnic we wsparciu, jakie otrzymywali nasi badani, a raczej być efektem sposobu postrzegania rzeczywistości i zwiększonej krytyczności względem otrzymywanego wsparcia tzw. „czarnowidztwa” w jednej z grup.

     Innym ważnym czynnikiem do zbadania jest powód, dla jakiego użytkownicy trafiają na podobne fora. Czy przyczyną jest wystąpienie kryzysu? Jeżeli tak, to czy aktywność na forum pozwala go przejść pomyślnie, czy też nie ma na to większego wpływu?

     Z punktem powyższym wiąże się w pewnym stopniu pierwotny podział na grupy. Miał on na celu zbadać, czy istnieją istotne różnice w poszczególnych grupach. Dla przypomnienia byli to: stali użytkownicy forum-aktywni, stali użytkownicy
forum–nieaktywni, nowi użytkownicy–aktywni (piszący wiadomości) oraz nowi użytkownicy – nieaktywni. Gdyby udało się zachować taki podział ciekawe byłyby zmiany u osób nowych oraz jaki wpływ na zmianę w poziomie wsparcia miał rodzaj aktywności (czytanie-pisanie).

     Innym ciekawym czynnikiem jest wzmożona aktywność osób depresyjnych na forach. Jak wykazały wyniki użytkownicy depresyjni częściej szukają wsparcia od znajomych z internetu i pytanie brzmi: co jest przyczyną? Czy badani pierw wycofują się ze świata realnego w wyniku czego zaczynają mieć kłopoty i trafiają na fora wspierające? Czy może trafiają na takie grupy, by powoli zastępować realne przyjaźnie wirtualnymi?

     Ciekawe wyniki może również pokazać analiza aktywności w postaci ilości pisanych bądź czytanych maili. Interesujący jest wpływ aktywności na poziom wsparcia u badanych.

     Ostatnim w tej pracy punktem jest wynik otrzymany dla okresu świątecznego (pierwszy pomiar), który wykazuje wzrost wsparcia. Warto zaobserwować zmiany zachodzące przed, w trakcie, jak i po świętach.

1.4.   Rady dla przyszłych badaczy

Badając społeczności na forach należy pamiętać o regulaminach takich grup. W wielu przypadkach prowadzenie badań jest zabronione i trzeba otrzymać zgodę administratorów. Innym ważnym punktem, są zabezpieczenia antyspamowe ograniczające możliwości wysyłania wiadomości, co bardzo spowalnia proces kontaktu.

     W sytuacji tworzenia wielkiej bazy danych (jak w powyższym badaniu) wskazane jest przy ewentualnym drugim pomiarze zadawanie ankietowanym ukrytych pytań kontrolnych, które pozwoliłyby sprawdzić czy nadal należą oni do danego forum/grupy.

I to by było na tyle… mam nadzieję, że choć częśc osób tu dotarła ;)

Autor: Jakub Zieliński.